czwartek, 20 lutego 2020

Rozdział VIII (Oliwia Staniszewska)


     Trójka przyjaciół stała przez moment w ciszy. Wszyscy troje opierali się o zamknięte drzwi. Żaden z nich nie wiedział, dlaczego to robią. Być może bali się „małych kotków w piwnicy”, pomimo że nikt i nic nie powinno im zagrażać, a może to z szoku po tej niecodziennej propozycji. Nie mogli otrząsnąć się na tyle, by zrobić inny ruch. Stali przerażeni i wpatrywali się w przyjaciół.
- To co zrobimy? - zapytał Olek, przerywając ciszę. 
Chłopak był wystraszony, ale nie na tyle, aby nie zapytać o dalszy plan działania. Sam niestety nie potrafił w tym momencie nic wymyśleć.
- Może poczekamy na rodziców Piotrka? - zaproponował Igor. 
Był to dobry pomysł z jednym wyjątkiem, który rujnował cały plan. Zauważył to Piotrek.
- Dobry plan, ale rodzice wrócą o 15-tej, a jest dopiero 11-ta.
- To psuje cały plan, musimy wymyśleć coś innego - powiedział zawiedziony Olek. 
Przyjaciele stali dłuższą chwilę, zastanawiając się lub udając, że zastanawiają się nad nowym pomysłem. W końcu ciszę przerwał Igor.
- Mam plan! - wykrzyknął Igor z dumą w głosie.
- Jaki?! - zapytali jednocześnie Olek i Piotrek.
- Ostatnio byliśmy w Biedronce, to może teraz pójdźmy do Lidla?
- Naprawdę kreatywne, Igor - powiedział sarkastycznie Olek.
- Tak, nikt na to nie wpadł. Na pewno nie myśleliśmy nad czymś, co polegałoby na zmianie sklepów. NA PEWNO - podsumował Piotrek.
      Piotrek i Olek zaczęli klaskać, lecz zdali sobie sprawę, że to jedyny pomysł i niestety będą musieli się na niego zgodzić. Nikomu nie chciało się myśleć, aby wpaść na coś sensowniejszego. Niechętnie przyznali rację Igorowi. Całą trójka udała się z domu Piotrka w stronę Lidla. Mieli szczęście. Dom Piotrka był w niewielkiej odległości od sklepu. Po około 10 minutach byli u celu. Zatrzymali się na parkingu przed marketem.
- Tak w ogóle, to co tu będziemy robić i po co tak właściwie tu przyszliśmy? -zapytał Olek.
- Po pierwsze nie wiem, co będziemy robić, a po drugie przyszliśmy tutaj, bo i tak nie mieliśmy innego planu. Był to nasz jedyny pomysł -powiedział Piotrek.
- Ej, patrz! -krzyknął Igor, palcem pokazując Wróżbitkę. 
     Zanim reszta cokolwiek zdołała powiedzieć, Igor biegł już w jej stronę. Olek i Piotrek powoli do niego doszli. Wiedzieli, że trzeba go pilnować, bo czasami zachowuje się jak niesforny trzylatek, który najpierw robi, a dopiero później myśli. Jednak nikt w szkole i w domu o tym nie wiedział, bo umiał się pilnować. Tylko przy przyjaciołach się zdradzał. Po chwili chłopcy stali obok siebie.
- Cześć. Chcecie, abym powróżyła wam z ręki? Jestem Krasnalica Ogrodowa Cyganica, w skrócie cygańska wróżbitka - powiedziała Ona.
- No, może, a kto to? -zapytał Olek, pokazując dziewczynę stojącą obok kobiety.
- A, ona. To moja koleżanka. Razem patrzymy, ilu ludzi jest zainteresowanych wróżbą - odpowiedziała Cyganica.
- Serio?!jest to wam potrzebne?- zapytał \Piotrek
- W sumie to nie, chociaż teoretycznie tak - plątała się w odpowiedzi koleżanka wróżbitki.
- Nie czy tak, nieważne. Chcecie tą wróżbę? -szybko zareagowała Krasnalica. 
Na tyle szybko, aby trójka przyjaciół nie zdążyła zadać kolejnego pytania.
- Tak - powiedział stanowczo Igor.
- To zapłać 2 złote i podaj rękę - powiedziała bez zastanowienia Cyganica.
     Igor posłusznie podał jej 2 złote oraz rękę. Wróżbitka zaczęła jakieś rytuały. W skrócie były to jakieś wierszo-modły. Reszta magii polegała na staniu w kapturach i mówieniu czegoś bliżej niezrozumiałego dla chłopców. Jedynie co zapamiętali z jej słów to „Spiderus” i „Ryszard”.
- Ok. mam wyniki - powiedziała po krótkiej chwili Krasnalica Ogrodowa Cyganica.
- Jakie? - dopytywał się Igor.
- Strzeż się mafii Ryszarda ze Spiderusem - wyszeptała złowrogo wróżbitka. Wszyscy zamarli i stali w ciszy. 
- He! He! He, pewnie błąd w cygańskiej magii  – nerwowo powiedziała koleżanka i zaczęła się dziwnie śmiać. Nagle odeszła na pewna odległość. Krasnalica Ogrodowa Cyganica pożegnała się pospiesznie i dołączyła do koleżanki.
- To było jakieś dziwne - stwierdził po chwili Olek.
- Prawda. Ale pamiętaj, że to tylko wróżba za 2 złote - powiedział Piotrek.
- Sama wróżba, to nic, ale co z ta cygańską magią?- zapytał trochę przestraszony Igor. 
     Piotr wątpił w działanie tego rodzaju magii. Zaczął się zastanawiać nad czymś ważniejszym w tej chwili. Co teraz zrobią i gdzie pójdą. Chłopak nie miał ochoty iść do domu, ale nie miał pomysłu.
- Gdzie teraz pójdziemy. Szczerze, to nic nie mamy do kupienia w Lidlu, a takie stanie na parkingu jest nudne - skwitowała Piotrek.
- Możemy iść do parku. Zastanowimy się nad sensem tej dziwnej wróżby - odpowiedział szybko Igor.   
     Piotrek jednak nie wierzył, że wróżba może mieć jakikolwiek sens, podobnie jak cygańska magia, ale spodobał mu się pomysł pójścia do parku. Zgodził się od razu. Po krótkim namyśle Olek też się zgodził. I tak trójka przyjaciół powędrowała w stronę najbliższego parku. Po kilku minutach chłopcy dotarli przed wejście. Gdy je przekroczyli, ujrzeli jak zwykle kilka rzędów ławek, krzewy, drzewa, ścieżkę. Było jednak coś jeszcze. Na jednej z pierwszych ławek nie siedziały jak zwykle panie Edzia z Jolą zajęte dyskusją. Siedział tam ktoś inny. Nie byłoby w tym nic takiego dziwnego, gdyby nie to, że te osoby wydawały się Piotrkowi znajome. Przez moment wydało mu się że to Krasnalica i jej koleżanka. Były łudząco podobne. Jedyna różnica to inne płaszcze. Zanim zdążył pomyśleć, jedna z tych dziwnych osób podeszła do nich.
- Cześć. Wiem o waszej wróżbie. Chcecie poznać jej szczegółową treść? - zapytała się osoba w płaszczu. 
Piotrek chciał się chwilę zastanowić, ale Igor się odezwała pierwszy.
- Tak - powiedział bez najmniejszego zastanowienia. 
     Osoba w kapturze i płaszczu szybko wyciągnęła trzy zdjęcia i podał po jednym każdemu z trójki przyjaciół. Piotrek spojrzał na zdjęcie. Był na nim biały pająk z czarnymi ramionami i czerwonymi ustami.
- Oto Spiderus z wróżby. Chyba był w jakieś bajce, czy czymś takim, ale to nie jest ważne - powiedziała nieznajoma.
      Piotrka jednak bardziej niż Spiderus ciekawiła tożsamość osoby w kapturze i płaszczu. Już chciał zadać to pytanie, lecz poczuł środki nasenne, a potem worek na głowie. Dalej nic nie pamiętał. Obudził się dopiero w jakimś nieznanym mu pomieszczeniu. Jedyną rzeczą, z której się ucieszył to to, że byli tam z nim Igor i Olek. Znajdowali się koło wielkiej rzeźby białego pająka, którym był rzekomo Spiderus ze zdjęcia. Wokół rzeźby stało mnóstwo osób w kapturkach. Wszystkie te osoby oprócz kapturków charakteryzowało to, że wszyscy T-poseowali, ale jedna postać się wyróżniała. Była to osoba w płaszczu, ta, która pokazywała im zdjęcia w parku. Teraz miała ściągnięty kaptur i było widać, że jest dziewczyną. Wyróżniała się tym, że trzymała młodego szaro-kremowego ciemno pręgowanego Kocurka z bursztynowymi oczami, czarną końcówką ogona, bursztynowymi oczami i rudym nosem, jasnokremowym (ale nadal pręgowanym) brzuchem, bielszą szyją (ale bez krawacika), rudymi policzkami oraz chudą i zwinną sylwetką, ciemnymi poduszkami łap, jedną pręgą zaczynającą się na pyszczku, a kończącą przy ogonie, bielutkimi zębami i czerwono-rudo-ciemnym noskiem i różowym języczkiem.
- Jak widzicie, złapaliśmy jakieś randomowe pięćset plusy. Szybko zróbmy coś z nimi, bo Ryszard się niecierpliwi - powiedziała dziewczyna, trzymając kocurka. Kocurek cicho miauczał i burczał, machając łapką i ogonkiem. Piotrek domyślił się, że to on jest tym niecierpliwym Ryszardem.