środa, 24 czerwca 2020

Rozdział XX (Marta Osada)


    Chłopcy nagle znaleźli się jakby w innym świecie. Dom Anastazji był w dzielnicy miasta, której żaden z chłopców nie znał.
- Gdzie my jesteśmy ? - zapytał Piotrek.
- Nie mam pojęcia - z drżeniem w głosie odpowiedział Olek, bo Igor ze strachu w ogóle się nie odzywał.
     Anastazja weszła na posesję przez ciężką furtkę. Z daleko było widać ogromny, ciemny dom mocno porośnięty bluszczem. Budynek wyglądał jak dom czarownicy ze strasznych bajek dla dzieci. Ogród otaczający dom był nie mniej przerażający. Stare, ogromne drzewa przyprawiały o dreszcz.
- Tu jest strasznie - odezwał się przerażony Igor!
- Uciekajmy stąd - powiedział Olek.
      Chłopcy nie zdążyli podjąć decyzji o ucieczce, gdy pod domem Anastazji pojawił się czarny, duży samochód, który wjechał na teren ogrodu. Z auta wysiadło dwóch mężczyzn i kobieta oraz… czarny kot.
     Chłopcy byli coraz bardziej przerażeni, nerwowo przesuwali się w pobliże bramy
strasznego domu. Nagle zauważyli, że w jednym z pokoi widać Anastazję z Ryszardem na
rękach, Krasnalicę Ogrodową Cyganicę i dwóch mężczyzn, którzy przed chwilą przyjechali.
- Widzicie to? - Olek wyszeptał.
- Cicho, bo nas usłyszą – powiedział Piotrek i ….
W tym momencie chłopcy stanęli na wieku od studzienki kanalizacyjnej, która z łoskotem
otworzyła się i wpadli w czarną otchłań. Wrzeszczeli w niebogłosy, ale nikt nie słyszał ich
wołania… Wpadli do komnaty, w której tliło się maleńkie światło.
- O rany, gdzie my jesteśmy?  - zastanawiał się Piotrek.
       Olek i Igor z przerażenia zamarli, gdyż w ciemności zauważyli coś dziwnego… Była to stara szafa z ogromnymi drzwiami. Na półkach w szafie poukładane były kamienie: duże, małe, okrągłe, nieregularne – całe mnóstwo kamieni….
- Widzicie to!?! – zawołał Piotrek.
- Ale co? – pytał Igor…
- No to!!! Zielone, dziwne coś!
- To jakiś kryształ świecący!
- Czy to nie jest? - Piotrek zawiesił głos, a Olek i Igor wrzasnęli równocześnie:
-  Magiczny kamień!!!!!!!! To tego szuka Anastazja!
      Chłopcy zastanawiali się, co teraz, jak wydostać się z ciemnej komnaty i co zrobić z
magicznym kamieniem. Piotrek postanowił schować kamień do kieszeni. W głowie chłopca
pojawiła się myśl – oddamy go Anastazji! O swoim pomyśle powiedział Igorowi i Olkowi. W
głowach chłopców pojawiła się ta sama myśl - nasz koszmar wreszcie się skończy!!!!!!
- Poszukajmy wyjścia – zawołał Piotrek.
       Ruszyli przed siebie, krętymi, ciemnymi korytarzami i nagle zobaczyli strome schody.
Postanowili wdrapać się po nich i zobaczyć, co stanie się dalej. Nagle telefon Igora zadzwonił.
- To mama!!!! Co mam zrobić? Odbiorę za chwilę!
Gdy chłopcy pokonali mnóstwo schodów, stanęli przed pięknymi, starami drzwiami.
- Jak drzwi w muzeum – stwierdził Olek.
- Otwieramy? - Zapytał Piotr.
- Tak!!! Wrzasnął Olek
- Ja muszę do domu – mama mnie zabije!!!! - stwierdził płaczliwie Igor.
W tym momencie drzwi się otworzyły, a oczom chłopców ukazała się…
Anastazja w towarzystwie reszty biesiadujących z kotem Ryszardem na kolanach!!! Dziewczyna wrzasnęła z wściekłością  w oczach
- To znowu wy !!!!!!!!!!!!!! Nie daruje wam tym razem!
Chłopcy jednocześnie krzyknęli - Uciekamy !!!!!
Kiedy cała trójka zaczęła uciekać, Piotrkowi wypadł zielony kamień z kieszeni…. i to ich uratowało!
 Anastazja podniosła zielny kamień z podłogi i powiedziała:
 – Jest, jest, wreszcie się odnalazł!
    Była taka przejęta, że  nawet nie zwróciła uwagi na uciekinierów. Anastazja trzymała w jednej ręce magiczny kamień, a w drugiej kota Ryszarda. Gdy kot spojrzał swoimi bursztynowymi oczami na zielony kamień, stało się coś przedziwnego. Cały budynek zadrżał, pojawił się wielki dym i straszny huk! Chłopcy uciekali w popłochu do wyjścia.
- Ryszardzie mój kochany! - krzyknęła Anastazja, przytulając bardzo mocno kota.
- Wracamy do domu, na naszą planetę Nidavenir- krzyczał Ryszard – już nie kot, a młody chłopak! 
     Chłopcy wypadli przez ogromną dziurę, która przed wybuchem była drzwiami wejściowymi do strasznego domu. Okazało się że przed domem stała policja, straż pożarna, a wśród tłumu gapiów RODZICE  chłopców.
- O rany, mamy przechlapane!!!!! -  krzyknął Piotrek.
Igor ze strachu zaczął płakać, a Olek z przerażenia zbladł.
- Jesteście cali, nic wam się nie stało?  - zapytał strażak dowodzący akcją.
Po chwili powiedział:
- Proszę zabrać synów do domów, będziemy z państwem w kontakcie.
   Następnego dnia w Faktach chłopcy usłyszeli wiadomość, że policja zatrzymała niebezpieczny gang złodziei, który chcąc uciec i zacierając ślady swojej działalności, podłożył  ogień w swojej dziupli. Podano również, że z niewyjaśnionych dotąd przyczyn w budynku znajdowali się trzej chłopcy, którym cudem nic się nie stało.
Czy zatem,  Anastazja, kot Ryszard oraz  zielony magiczny kamień to tylko wytwór ICH fantazji czy też nie?…..

wtorek, 26 maja 2020

Rozdział XIX (Martyna Przybyła)

Pod klapą znajdowały się małe schodki prowadzące do jakiegoś pomieszczenia. Olek, Piotrek i wystraszony Igor zeszli po nich ostrożnie. Owe pomieszczenie okazało się być zwykłym schowkiem na miotły…
- Nie rozumiem!? Po co Anastazji klucz do schowka na miotły!? – zapytał zażenowany Olek.
- Mnie się pytasz? To zwykła wariatka i tyle! – powiedział Piotr.
- Ciii… Wydaje mi się, że coś słyszę… – wyszeptał Igor.
Rzeczywiście, z góry dochodziły jakieś głosy. Koledzy zorientowali się po chwili, że to była Anastazja i ktoś jeszcze.
- Prawie się dowiedzieli… - rzekła Anastazja. - Teraz pewnie będą szukali wskazówek w tym schowku, ale niczego się nie dowiedzą, już ja się o to postaram – dodała z szyderczym uśmiechem dziewczyna.
- To dobrze! Ty jednak jesteś sprytna! – odpowiedział ktoś grubym, męskim głosem.
Następnego dnia kumple cały czas myśleli o tajemnicy Anastazji. Nie dawało im to spokoju.
- Dobra, połączmy fakty. – powiedział Rosiak. - Gdy ją poznaliśmy, zahipnotyzowała nas. Gdy uciekaliśmy, przebiegaliśmy przez piwnice. Potem byliśmy na skraju miasta.
- Czyli na pewno mieszka poza miastem – podsumował Olek.
Po przerwie chłopcy poszli na historię. Pan Rybicki przekazał klasie, że na kolejną lekcję muszą zrobić projekt w grupach 5-osobowych. Wybrano pięciu liderów grup, jednym z nich był Igor. Chłopiec wybrał oczywiście swoich kolegów i tak jak wcześniej uzgodnili – Anastazję. Jako ostatnia została Natalia, którą nauczyciel przydzielił do grupy Igora.
Podczas realizacji projektu w domu Piotra, Anastazja zachowywała się zupełnie normalnie. Chłopak pomyślał przez chwilę, że nawet ją lubi, ale od razu odrzucił od siebie tę myśl. Natalia też była znośna. Po zakończeniu zadania, mama Piotrka zaproponowała Anastazji, że odwiezie ją do domu (reszta mieszkała bardzo blisko Rosiaków), dziewczyna zmieszała się i ostatecznie odmówiła. 
Z uwagi na to, że był piątek, rodzice Piotra i Igora zgodzili się na nocowanie chłopców u Olka – a to był tylko pretekst, aby śledzić Anastazję. Gdy dojechali pod jej dom, serca zamarły im z przerażenia…

niedziela, 24 maja 2020

Rozdział XVIII (Marta Putto)


     Chłopcy bardzo długo szukali miejsca, gdzie klucz będzie pasował. Po nieudanych próbach Piotrek wpadł na pomysł, aby poszukać przycisku tak, jak było poprzednim razem. Po zbadaniu ścian Piotrek powiedział:
- Został nam tylko sufit.
- To niemożliwe, jak mamy szukać na suficie, przecież tam nie dosięgamy - stwierdził Igor.
- Więc najpierw poszukajmy czegoś, co pomogłoby nam się dostać na tyle wysoko - powiedział pewny siebie Piotrek.
     Olek rozpoczął poszukiwania od szafy, ale poczuł coś niepokojącego w podłodze, jakby coś było pod różową wykładziną. Myślał, że tylko mu się wydaje, ale postanowił to sprawdzić.
Faktycznie była tam drewniana klapa ze złotym zamkiem, właśnie ten zamek pod stopami czuł Olek.
- Chłopaki, zobaczcie co znalazłem.. - powiedział z przerażeniem Olek.
Piotrek i Igor podeszli do wystraszonego chłopca.
- Wow! Gdzie jest tamten klucz? - zapytał Piotrek.
- Położyłem go tam na szafce - odparł Igor.
Piotrek poszedł po klucz i.. w końcu znaleźli miejsce, gdzie pasuje ów klucz. Pod klapą był ciemny tunel i drewniana drabina.
- To co, schodzimy? - rzekł nieustraszony Piotr.
- Emm.. A to bezpieczne? - spytał podszyty strachem Olek.
- Oczywiście, że nie! Mała dawka adrenaliny nie zaszkodzi! - stwierdził Piotruś.
- Mała? - wykrztusił z siebie Aleksander.
- No może i nie taka mała, ale idąc z nami w podziemia, chyba wiedziałeś, że niekoniecznie będzie miło - powiedział Igor.
- Racja.. - stwierdził strachliwy chłopiec.
- Więc schodzimy! - powiedział z radością w głosie Rosiak.

wtorek, 12 maja 2020

Rozdział XVII (Mateusz Nowak)


       Chłopcy długo się zastanawiali co otwiera ten złoty klucz. Chodzili po całych podziemiach szkoły, opierali się o ściany ale nic się nie stało. Nagle, gdy obchodzili znowu podziemia szkoły, zobaczyli strasznie zakurzone drzwi.
- Jak myślicie, będzie pasował ten klucz do tych drzwi?- spytał Piotrek.
- Przeszliśmy ponad 30 razy podziemia szkoły i próbowaliśmy na wszystkich drzwiach i nic, więc wątpię, że akurat te się otworzą - powiedział Olek.
- Ja myślę, że się otworzą - stwierdził Igor.
Chłopcom udało się otworzyć zakurzone drzwi, ale za nimi były kolejne, a obok stała skrzynia z kodem.
- Próbujemy otworzyć tę skrzynie? - spytał Olek
- Możemy, spróbuj wpisać 1234, myślę, że to będzie dobry kod - stwierdził Igor.
- No i nic - powiedział Olek.
-S próbuj wpisać 1745 - powiedział Piotrek.
- Też źle, ja wpiszę 1425 - zaproponował Olek.
        Okazało się, że był to dobry kod. Olek otworzył skrzynię, a tam znajdował się klucz, który nie pasował do kolejnych drzwi. Teraz przyjaciele się zastanawiali czy szukać znowu drzwi, a jeśli tak, to gdzie.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Rozdział XVI (Filip Lewandowski)


       Chłopcy stali nieruchomo przez kilka chwil. Z jednej strony chcieli jak najszybciej stąd uciec, z drugiej zżerała ich ciekawość, jaką jeszcze tajemnicę kryje ten pokój. Nie wiedzieli, ile mają czasu i czy za chwilę nie pojawi się tu Anastazja. Na czatach stanął Igor, a Piotrek i Olek zaczęli przeszukiwać pokój. Wśród posągów kotów i starych mebli znaleźli lekko uchyloną szufladę. Nie mogli jej od razu otworzyć i zaczęli szarpać za klamkę. Nagle szuflada głośno upadła na podłogę. W tym momencie zauważyli, że z szafki wypadł klucz.
     Klucz był duży i ciężki, cały ze złota. W tejże chwili Igor ostrzegł ich, że ktoś nadchodzi. Zdążyli się więc schować w dużej szafie. Do pokoju weszła woźna zaciekawiona odgłosami z piwnicy, ale widząc tajemniczy pokój, uciekła z wrzaskiem (ze strachu zapomniała o tym zdarzeniu). Chłopcy wyszli z szafy i zabrali ze sobą klucz. Wychodzili po cichu z pokoju, nie myśląc w ogóle o konsekwencjach włamania. Teraz trapiło ich tylko jedno: co otwiera ten klucz?

środa, 8 kwietnia 2020

Rozdział XV (Patrycja Janicka)


- Ja! - odpowiedział Piotrek.
- Ja też! - rzekł Olek.
     Następnego dnia chłopcy ruszyli na wyprawę do podziemi szkoły. Na początku było znośnie, lecz im dalej, tym straszniej, ciemniej i bardziej ponuro.
- Chłopaki, myślę, że to był zły pomysł - stwierdził Olek.
- Nie pękaj! Ja na pewno teraz nie zawrócę - powiedział Igor.
- No dobrze - wydukał Olek drżącym głosem.
Chłopcy szli dalej. Droga bardzo im się dłużyła aż w końcu Piotrek się odezwał:
- Długo jeszcze? Nic ciekawego tu nie znajdziemy. Wracajmy na górę.
     Wszystkich ogarnął smutek i zdziwienie, gdyż nic interesującego nie znaleźli prócz pajęczyn, kurzu i brudu. Zawrócili. Igor nagle się zatrzymał i zasapany oznajmił, iż musi odpocząć. Wszyscy stanęli, oparli się o ścianę i Piotrek wyciągnął wodę, aby zaspokoić pragnienie. Nagle usłyszeli trzask oraz hałas. Za plecami Olka ściana zaczęła dzielić się na pół i ich oczom ukazał się sekretny pokój. Weszli. Na ścianach widniały malunki przedstawiające Anastazję, na podłodze była wykładzina w różowym kolorze, a po całym pokoju były rozstawione różne posągi przedstawiające kota Anastazji.
- OMG! Ona zrobiła sobie podziemny pokój i to na terenie szkoły! - krzyknął Piotrek.
- Całkiem sprytnie - powiedział Igor.
- Co teraz zrobimy? Pozwolimy, żeby uszło jej to na sucho? - zapytał Olek.
Przyjaciele zastanawiali się, co dalej robić.

czwartek, 2 kwietnia 2020

Rozdział XIV (Weronika Zerbe)


- A co ta mapa tak konkretnie przedstawia?- spytałem
- Chyba podziemia naszej szkoły... -  zaczął niepewnym głosem Olek - Z tej mapy wynika, że te podziemia mogą sięgać nawet 12 metrów...
- WOW!!! - krzyknął Igor, aż kilka osób spojrzało na niego pytającym wzrokiem.
- Czekaj.. po co niby Anastazji mapa podziemi naszej szkoły? - zapytałem przerażony.
- Na pewno coś knują z Ryszardem! - odparł Igor.
- Może chcą... - zacząłem, ale nie dokończyłem, bo przerwał mi głos jakiegoś naczyciela, który nas nawoływał.
     Chłopcy tak się przejęli tą mapą, że nie zauważyli nawet, gdy zostali prawie sami na boisku i że nauczyciel ich woła.
- Lepiej już chodźmy, bo jeszcze nas znajdą i... - szepnął Olek.
- Będzie gorzej – dokończyłem.
   Potem niezauważeni (nawet przez woźne) wróciliśmy do klasy, gdzie zastaliśmy pouczającego całą klasę nauczyciela historii. Gdy weszliśmy, mężczyzna dosłownie rzucił się na nas i rozpoczął pouczanie.
     Gdy byłem już w domu i chciałem wyciągnąć z szafki podręcznik od historii (nadal jej nie odrobiłem, a nie chciałem się narażać, bo wiedziałem, że następnym razem nie uratuje mnie dzwonek pożarowy), zauważyłem, że w mojej szafce jest bardzo dużo małych karteczek, na których było mnóstwo gróźb. Domyśliłem się, że są od Anastazji.
      Następnego dnia opowiedziałem chłopakom o tych rysunkach i karteczkach.
- No, a co te rysunki tak dokładniej przestawiały? - zapytał mnie Igor.
- Nie mam pojęcia lub nie pamiętam - odpowiedziałem lekko zakłopotany, że nie zapamiętałem czegoś tak prostego.
     W szkole Anastazja wydawała się bardzo pogodna i rozpromieniona. Wiedziałem z czego się cieszy. Mieliśmy nawet pomysł, by do niej zagadać i spytać o rysunki i mapę, ale pomysł od razu wydał nam się niedorzeczny, a poza tym wydałoby się, że ją mamy i pewnie zostałaby nam odebrana.
- Hejj.. a może by tak wybrać się do tych podziemi? - spytał Igor.
- Ty... chyba żartujesz - odparł Olek.
- No właśnie nie, no ale zobacz, gdy tam pójdziemy, dowiemy się, co w nich interesuje Anastazję! - odpowiedział nakręcony myślą o wprawie Igor -To co, kto idzie ze mną?!

piątek, 27 marca 2020

Rozdział XIII (Zofia Pilarczyk)


     Nie ukrywam, że spadł mi kamień z serca, ponieważ nie musiałem zaprezentować mojej nieistniejącej pracy domowej. Z drugiej strony dźwięk dzwonka alarmowego oznacza, że pewnie stało się coś niepokojącego. Nasz nauczyciel od przyrody pozbierał wszystkie swoje rzeczy, kazał nam się szybko spakować i ustawić do wyjścia na korytarz. Wszyscy w pośpiechu zaczęliśmy opuszczać klasę. W szkole zapanował chaos, usłyszałem tylko polecenie nauczyciela.
- Kierujemy się na boisko! - próbował przekrzyczeć tłum dzieci.
    Kiedy wszysycy byliśmy już na zewnątrz, ustawiliśmy się w szeregach i zauważyliśmy wydobywający się czarny dym z okna kuchni szkolnej.
- Pali się! Pali się! - krzyczało parę osób.
        W całym tym zamieszaniu dobiegło do mnie wołanie "Ej Piotreeek! Piotreek!". Odwróciłem się i zauważyłem, że za drzewem stoją moi koledzy Igor i Olek. Nie tracąc czasu, podbiegłem do nich.
- Co wy tu robicie? Dlaczego nie byliście na przyrodzie? - zapytałem zdenerwowany.
- Bo była taka akcja po wuefie, że normalnie nie ogarniesz!
- Że niby jaka!?
- Anastazji obok szatni wypadł z plecaka jakiś pamiętnik z mapą w środku!
- Zaczęliśmy to oglądać i czytać, i tak nas wciągnęło, że zapomnięliśmy o całym świecie. I kiedy tak oglądaliśmy ten pamiętnik, nagle podbiegł do nas Ryszard, wyrwał nam go i zaczął uciekać, została nam tylko ta dziwna mapa...

piątek, 20 marca 2020

Rozdział XII (Oliwier Flieger)

       Nagle wiedźma zaczęła się rozmazywać, a dobudzająca mnie babcia wołała:
- Piotruś, wstań do szkoły!
     A jak to bywa na początku tygodnia, kołdra okazała się bardzo ciężka i nie chciała mnie wypuścić. Dopiero wizje przygotowanego ciepłego kakao zmotywowała mnie do wstania. Usiadłem na łóżku, spojrzałem na zegarek. Nagle jakby mnie ktoś nakręcił, uszykowałem się w takim tempie, że prędkością światła to przy tym barszcz. W drodze do szkoły poduczyłem się do sprawdzianu z matmy. Sprawdzian w poniedziałek od rana...to powinno być karane. Ale nic, matma to dla mnie pryszcz. Dojechaliśmy.
    Znowu pięć dni rannego wstawania, robienia notatek, a potem jeszcze kilka godzin odrabiania zadań domowych. Damy radę, byle do piątku. Sprawdzian szybko zleciał. Chwila oddechu, a potem przyroda.
     Pani od przyrody, uosobienie spokoju i dobroci. Niezbyt zrozumiałem, o czym mówi, ale mniejsza o to, ma w glosie coś takieg,o że człowiek mógłby słuchać bez końca, nawet o głupich drzewkach i zwierzątkach. O zadaniu domowym już nie słyszałem, bo myślałem tylko o grze, którą mi rodzice obiecali.
    Znowu przerwa, a potem historia. Nagle olśnienie, nie mam zadania domowego, które miało być szansą na poprawę oceny końcowej. Klapnąłem dłonią w czoło aż się echo poniosło. Jedyna nadzieja w tym, że zapomni.
     Historyk, całkowity postrach szkoły, po sprawdzeniu obecności wymówił te znienawidzone słowa:
- No to sprawdzimy pracę domową.
Kątem oka dostrzegłem, że jego palec wędruje niebezpiecznie blisko mojego nr dziennika. Zamknąłem oczy: "Tylko nie ja, tylko nie ja".
     O nie, wymówił moje imię. Zamarłem. Serce podeszło mi do gardła i tak się pchało, jakby chciało wyjść ustami. Zebrałem się w sobie i wstałem. Nogi trzęsły się jak galareta, czułem spływający po plecach pot. No nic, trzeba iść -lewa, prawa, lewa, prawa. Patrzę na nauczyciela, a on na mnie.
- Piotrze, proszę, przeczytaj nam zadanie domowe - dociera do mnie jego polecenie.
   Już po mnie. Chciałem się przyznać, że nie mam, a tu nagle ni stąd ni zowąd dzwonek alarmowy.

sobota, 14 marca 2020

Rozdział XI (Maria Kominek)


     Piotrek za żadne skarby nie mógł zasnąć tej nocy. Zastanawiał się nad Anastazją i Ryszardem, rozmyślał o Cygankach i ich związku z dziwną parą. Około 3.00 miał plan zadzwonić do któregoś z chłopaków, jednak gdy sięgał po telefon, nagle usłyszał pstryknięcie i jednocześnie zobaczył błysk światła. Był cały sparaliżowany. Nie mógł się poruszyć. 
– To na pewno tylko moja wyobraźnia, to na pewno przejechał samochód i to na pewno jego światła tak szybko mi mignęły. Ja po prostu już szaleję. Tak to na pewno musi być to…musi….. – mówił sobie w myślach Piotrek, a może cicho szeptał?
     Całe szczęście właśnie rozpoczął się weekend, więc nasz bohater nie musiał się zrywać do szkoły. Pobił za to swój rekord spania! Obudził się o 14! Gdy otworzył oczy, pomyślał, że to kolejna zwykła sobota, jednak z każdą chwilą przypominał sobie wydarzenia poprzednich dni. Wstając, spojrzał na zegar i nie mógł uwierzyć, że spał tak długo! Szybko przetarł oczy, ale wskazówka zegara cały czas wskazywała na 14.11. Wstał, przeciągnął się i od razu ruszył do łazienki. Przemył twarz, załatwił potrzeby i poczuł ostry głód, więc skierował się prosto do kuchni. Schodząc na dół, zawołał:
 - Babciu, dziadku! Jesteście?
Nikt nie odpowiedział!
 - Dobrze, nie panikuj – powiedział sam do siebie – na pewno poszli na spacer, albo na zakupy. Przecież dziadkowie nie wytrzymają całego dnia w domu. Stawiając ostatni krok na schodach, skamieniał… Przed nim stało ok. 10, a może nawet więcej osób w czarnych płaszczach. NA SAMYM ŚRODKU LEŻELI JEGO DZIADKOWIE!!! Byli skuci i mieli zaklejone usta taśmą klejącą. Nagle z tyłu ktoś go chwycił i zapiął w kajdanki. Nasz koleżka nie miał refleksu, więc zanim się ruszył, już mieli nad nim kontrolę.
 - Miło cię znów widzieć – z kręgu wystąpił ktoś, kogo Piotrek poznał tylko po głosie – była to Anastazja.
 - Ehhh… Mnie nie za bardzo – chrząknął cicho pod nosem.
 - Och już nie bądź taki niemiły – oburzyła się dziewczyna, a na jej twarzy zagościł wrogi uśmiech.
 - Jak mam być miły dla kogoś, kto mnie porywa, a następnie zaskakuje we własnym domu, skuwając kajdankami !?
 - No cóż, my próbowaliśmy po dobroci, jednak to ty i ci twoi koledzy, którzy już kiszą się w bagażniku, uciekliście od nas – próbowała się wytłumaczyć „wiedźma”.

Rozdział X (Wiktoria Michalak)


       Szli ciemnym korytarzem. Za nimi podążała Anastazja. Dziewczyna zaprowadziła ich do pokoju
- To jest  wasz pokój. -powiedziała i poszła. Chłopcy się rozejrzeli. Było tam tylko małe okno, łóżko nakryte prześcieradłem i kilka kartonów.
- Strasznie się boję - wyszeptał Igor.
- Nie tylko ty się boisz, ale musimy teraz wymyślić jakiś plan - oznajmił Piotr.
Nagle weszła Anastazja.
- No chłopacy, czas na kąpiel, Ryszard czeka już w łazience. Jeden z was go umyje, a reszta uszykuje kolację.
      Chłopcy się rozeszli. Gdy każdy wykonał już swoje zadanie, mieli czas wolny.
- Dobra chłopaki - zaczął Olek - plan jest taki - gdy każdy już będzie spa,ć ułożymy pudła pod okno i jakoś wyjdziemy.
      Reszcie plan się spodobał. Gdy  wszyscy spali jak zabici, chłopcy postanowili  zrealizować swój plan. Po ciężkich 20 minutach w końcu im się udało! Pobiegli szybko do swoich domów. W domu Piotrka była babcia i dziadek. Rodzice pojechali na tygodniową wycieczkę, którą wygrali.
- Wnusiu, gdzie ty się podziewałeś?! Martwiliśmy się z dziadkiem! - wykrzyczała babcia.
- Spokojnie babciu, byłem u Olka – skłamał, żeby babcia się nie martwiła - A teraz pójdę  spać, bo jestem bardzo zmęczony.
    Następnego dnia były walentynki. Piotr i Igor poszli razem przed szkołę, gdzie miał czekać na nich Olek, ale go tam nie było. Nagle usłyszeli, że ktoś ich wołał, odwrócili się i ujrzeli Olka. Trzymał w ręce walentynkę dla pewnej dziewczyny.
- Sorry chłopacy, ale miałem sprawę do załatwienia.
- Spoko, tylko teraz już chodźmy na lekcje - powiedział Igor.
Olek jeszcze zdążył wrzucić kartkę do pudełka. Gdy już poczta była rozdana, pani oznajmiła, że do klasy doszła nowa uczennica.
- To  jest Anastazja - powiedziała pan. – Usiądź, proszę, obok Piotrka.
Chłopcy się przerazili.
- Już po was – wyszeptała, siadając na swoim miejscu.
    Po szkole przyjaciele spotkali się u Igora w domu.
- Jak to jest możliwe! - wykrzykiwał Olek.
- A jak ona nam coś zrobi? Słyszeliście, co powiedziała - mówił zestresowany Piotrek.
Nagle przyjechał dziadek Piotra.
- No chłopaki, koniec na dziś. Jutro się zobaczycie.
- To pa!
- Pa Piotrek! - krzyknęli chórem przyjaciele.
         Gdy Piotr wraz z dziadkiem przyjechał już do domu i zjadł kolację, padł ze zmęczenia.

czwartek, 5 marca 2020

Rozdział IX (Dominika Brońska)


     Zapadła cisza, głucha i długa cisza. Słychać tylko przyspieszone oddechy  i walące serca. Chłopcy rozejrzeli się po pomieszczeniu. Wszędzie ustawione były figurki kotów, na ścianach obrazy kotów, podłoga pokryta była czerwonym dywanem,  na nim porozstawiane były różne kocie zabawki. Największy posąg przedstawiał wielkiego kota z koroną na głowie. Igor stał cały spięty i  nieruchomy, na jego twarzy pojawiły się czerwone wypieki. Piotrek nie spuszczał oczu z dziewczyny i kota. Swoją drogą, tajemnicza dziewczyna była bardzo piękna, miała zielone oczy i czarne, długie włosy związane w warkocz, miała w sobie coś magicznego.
- Co się dzieje? - Olek wydobył z siebie słowa przez zaciśnięte zęby. Tylko na tyle się odważył.
- Cisza!- wykrzyknęła dziewczyna
- Znajdujecie się w „kociej świątyni”. Od teraz Ryszard będzie waszym panem. Co tak stoisz jak słup soli?- warknęła piękność w kapturze w stronę Igora.
- Ja, ja, ja…. się boję kotów, na dodatek mam na nie uczulenie - odpowiedział Igor przez łzy.
- Hahahaha – roześmiała się dziewczyna, a jej śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Był groźny, a zarazem słuchać w nim było muzykę. 
- Czego od nas chcesz, wiedźmo?! - z całych sił wrzasnął Piotrek. Tak naprawdę porywaczka nie wyglądała jak wiedźma, ale Piotrek nie chciał, aby zorientowała się,  że się jej boi.
- Milczeć! Od teraz będziecie usługiwać Ryszardowi. Każdy z was będzie dbał, aby koci król był zawsze najedzony i zadowolony.
- O nie, chcę się stąd wydostać, zrobimy wszystko, co chcecie, tylko błagam, wypuście nas stąd - wyszeptał Igor.
- Nie możecie nas tutaj trzymać, nasi rodzice już nas szukają -  wtórował mu Olek.
- I wtedy dopiero popamiętacie -  wykrzyknął Piotrek.
- No proszę, proszę…. – było słychać  słowa podobne do mruczenia.
- Co to? Kto to? Co się dzieje? - zgodnie wykrzyknęli chłopcy i złapali się za ręce.
- To ja, wasz koci król Ryszard.
     Zwierzę podeszło do chłopców, zaczęło ich wąchać i ocierać o  ich nogi.
- Mimo, że trzęsiecie się jak galareta, wyczuwam, że macie w sobie dużo odwagi – mówiąc to, kot wskoczył na ramiona chłopców… odwaga, czyste serca i prawdziwa przyjaźń - wymruczał.
Dziewczynie zabłysnęły oczy:
- Ryszardzie, chyba nie myślisz o tym, co ja?- wyszeptała
- Moja wierna, kochana Anastazjo. Jesteś najcudowniejszą istotą jaką znam. Jednak twoje serce stało się twarde jak kamień i do dzisiejszego dnia nie udało się tobie odnaleźć magicznego kamienia, który pozwoli nam w końcu wrócić na naszą Planetę.
       Na twarzy Anastazji pojawiły się wypieki, które mogły być oznaką złości, ale tak naprawdę okazywały także nadzieję. „Cudowna Anastazja” - pomyślał Piotrek. Dziewczyna uklęknęła na podłogę i mocno przytuliła się do Ryszarda, a ten wyszeptał jej coś na ucho. Niestety chłopcy nie usłyszeli jego słów. Po chwili Anastazja i kot zwrócili się przodem do przyjaciół. Opowiedzieli o wspaniałym życiu na planecie Nidavenir, gdzie panowała miłość, dobro, ludzie wzajemnie sobie pomagali, odbywały się huczne imprezy pełne tańców i śpiewów. Jednak pewnego dnia mężczyzna o imieniu  Jok rzucił urok na władcę Ryszarda i zamienił go w kota. Nie wiadomo, co było powodem jego zachowania, wszyscy mieszkańcy starali się być dla niego mili. Ryszard i Anastazja byli władcami Nidavenir, szczęśliwie w sobie zakochani. A teraz zostali odesłani przez Joka na Ziemię. Urok może zmienić tylko zielony kamień ukryty w miejscu, gdzie wzrok nie sięga, uszy nie słyszą, a tylko przyjaźń, odwaga, dobre serce są w stanie go dostrzec.
      Przyjaciele spędzili w kocim królestwie jeszcze dużo czasu, poznali wszelkie wskazówki, patrzyli na rozrysowane mapy, zagadki i rebusy.  Dowiedzieli się, że o wystrój świątyni zadbał podstępny Joko, tak , aby Ryszard i Anastazja od wschodu do zachodu Słońca musieli cierpieć, przyglądając się kotom. Anastazja okazała się bardzo miłą dziewczyną, Ryszard mądrym mężczyzną pod postacią kota. Co ciekawe, Igor wyleczył się z alergii i  strachu przez czworonogiem. Chłopcy zgodnie postanowili, że pomogą w odnalezieniu kamienia. Ruszyli zatem….

czwartek, 20 lutego 2020

Rozdział VIII (Oliwia Staniszewska)


     Trójka przyjaciół stała przez moment w ciszy. Wszyscy troje opierali się o zamknięte drzwi. Żaden z nich nie wiedział, dlaczego to robią. Być może bali się „małych kotków w piwnicy”, pomimo że nikt i nic nie powinno im zagrażać, a może to z szoku po tej niecodziennej propozycji. Nie mogli otrząsnąć się na tyle, by zrobić inny ruch. Stali przerażeni i wpatrywali się w przyjaciół.
- To co zrobimy? - zapytał Olek, przerywając ciszę. 
Chłopak był wystraszony, ale nie na tyle, aby nie zapytać o dalszy plan działania. Sam niestety nie potrafił w tym momencie nic wymyśleć.
- Może poczekamy na rodziców Piotrka? - zaproponował Igor. 
Był to dobry pomysł z jednym wyjątkiem, który rujnował cały plan. Zauważył to Piotrek.
- Dobry plan, ale rodzice wrócą o 15-tej, a jest dopiero 11-ta.
- To psuje cały plan, musimy wymyśleć coś innego - powiedział zawiedziony Olek. 
Przyjaciele stali dłuższą chwilę, zastanawiając się lub udając, że zastanawiają się nad nowym pomysłem. W końcu ciszę przerwał Igor.
- Mam plan! - wykrzyknął Igor z dumą w głosie.
- Jaki?! - zapytali jednocześnie Olek i Piotrek.
- Ostatnio byliśmy w Biedronce, to może teraz pójdźmy do Lidla?
- Naprawdę kreatywne, Igor - powiedział sarkastycznie Olek.
- Tak, nikt na to nie wpadł. Na pewno nie myśleliśmy nad czymś, co polegałoby na zmianie sklepów. NA PEWNO - podsumował Piotrek.
      Piotrek i Olek zaczęli klaskać, lecz zdali sobie sprawę, że to jedyny pomysł i niestety będą musieli się na niego zgodzić. Nikomu nie chciało się myśleć, aby wpaść na coś sensowniejszego. Niechętnie przyznali rację Igorowi. Całą trójka udała się z domu Piotrka w stronę Lidla. Mieli szczęście. Dom Piotrka był w niewielkiej odległości od sklepu. Po około 10 minutach byli u celu. Zatrzymali się na parkingu przed marketem.
- Tak w ogóle, to co tu będziemy robić i po co tak właściwie tu przyszliśmy? -zapytał Olek.
- Po pierwsze nie wiem, co będziemy robić, a po drugie przyszliśmy tutaj, bo i tak nie mieliśmy innego planu. Był to nasz jedyny pomysł -powiedział Piotrek.
- Ej, patrz! -krzyknął Igor, palcem pokazując Wróżbitkę. 
     Zanim reszta cokolwiek zdołała powiedzieć, Igor biegł już w jej stronę. Olek i Piotrek powoli do niego doszli. Wiedzieli, że trzeba go pilnować, bo czasami zachowuje się jak niesforny trzylatek, który najpierw robi, a dopiero później myśli. Jednak nikt w szkole i w domu o tym nie wiedział, bo umiał się pilnować. Tylko przy przyjaciołach się zdradzał. Po chwili chłopcy stali obok siebie.
- Cześć. Chcecie, abym powróżyła wam z ręki? Jestem Krasnalica Ogrodowa Cyganica, w skrócie cygańska wróżbitka - powiedziała Ona.
- No, może, a kto to? -zapytał Olek, pokazując dziewczynę stojącą obok kobiety.
- A, ona. To moja koleżanka. Razem patrzymy, ilu ludzi jest zainteresowanych wróżbą - odpowiedziała Cyganica.
- Serio?!jest to wam potrzebne?- zapytał \Piotrek
- W sumie to nie, chociaż teoretycznie tak - plątała się w odpowiedzi koleżanka wróżbitki.
- Nie czy tak, nieważne. Chcecie tą wróżbę? -szybko zareagowała Krasnalica. 
Na tyle szybko, aby trójka przyjaciół nie zdążyła zadać kolejnego pytania.
- Tak - powiedział stanowczo Igor.
- To zapłać 2 złote i podaj rękę - powiedziała bez zastanowienia Cyganica.
     Igor posłusznie podał jej 2 złote oraz rękę. Wróżbitka zaczęła jakieś rytuały. W skrócie były to jakieś wierszo-modły. Reszta magii polegała na staniu w kapturach i mówieniu czegoś bliżej niezrozumiałego dla chłopców. Jedynie co zapamiętali z jej słów to „Spiderus” i „Ryszard”.
- Ok. mam wyniki - powiedziała po krótkiej chwili Krasnalica Ogrodowa Cyganica.
- Jakie? - dopytywał się Igor.
- Strzeż się mafii Ryszarda ze Spiderusem - wyszeptała złowrogo wróżbitka. Wszyscy zamarli i stali w ciszy. 
- He! He! He, pewnie błąd w cygańskiej magii  – nerwowo powiedziała koleżanka i zaczęła się dziwnie śmiać. Nagle odeszła na pewna odległość. Krasnalica Ogrodowa Cyganica pożegnała się pospiesznie i dołączyła do koleżanki.
- To było jakieś dziwne - stwierdził po chwili Olek.
- Prawda. Ale pamiętaj, że to tylko wróżba za 2 złote - powiedział Piotrek.
- Sama wróżba, to nic, ale co z ta cygańską magią?- zapytał trochę przestraszony Igor. 
     Piotr wątpił w działanie tego rodzaju magii. Zaczął się zastanawiać nad czymś ważniejszym w tej chwili. Co teraz zrobią i gdzie pójdą. Chłopak nie miał ochoty iść do domu, ale nie miał pomysłu.
- Gdzie teraz pójdziemy. Szczerze, to nic nie mamy do kupienia w Lidlu, a takie stanie na parkingu jest nudne - skwitowała Piotrek.
- Możemy iść do parku. Zastanowimy się nad sensem tej dziwnej wróżby - odpowiedział szybko Igor.   
     Piotrek jednak nie wierzył, że wróżba może mieć jakikolwiek sens, podobnie jak cygańska magia, ale spodobał mu się pomysł pójścia do parku. Zgodził się od razu. Po krótkim namyśle Olek też się zgodził. I tak trójka przyjaciół powędrowała w stronę najbliższego parku. Po kilku minutach chłopcy dotarli przed wejście. Gdy je przekroczyli, ujrzeli jak zwykle kilka rzędów ławek, krzewy, drzewa, ścieżkę. Było jednak coś jeszcze. Na jednej z pierwszych ławek nie siedziały jak zwykle panie Edzia z Jolą zajęte dyskusją. Siedział tam ktoś inny. Nie byłoby w tym nic takiego dziwnego, gdyby nie to, że te osoby wydawały się Piotrkowi znajome. Przez moment wydało mu się że to Krasnalica i jej koleżanka. Były łudząco podobne. Jedyna różnica to inne płaszcze. Zanim zdążył pomyśleć, jedna z tych dziwnych osób podeszła do nich.
- Cześć. Wiem o waszej wróżbie. Chcecie poznać jej szczegółową treść? - zapytała się osoba w płaszczu. 
Piotrek chciał się chwilę zastanowić, ale Igor się odezwała pierwszy.
- Tak - powiedział bez najmniejszego zastanowienia. 
     Osoba w kapturze i płaszczu szybko wyciągnęła trzy zdjęcia i podał po jednym każdemu z trójki przyjaciół. Piotrek spojrzał na zdjęcie. Był na nim biały pająk z czarnymi ramionami i czerwonymi ustami.
- Oto Spiderus z wróżby. Chyba był w jakieś bajce, czy czymś takim, ale to nie jest ważne - powiedziała nieznajoma.
      Piotrka jednak bardziej niż Spiderus ciekawiła tożsamość osoby w kapturze i płaszczu. Już chciał zadać to pytanie, lecz poczuł środki nasenne, a potem worek na głowie. Dalej nic nie pamiętał. Obudził się dopiero w jakimś nieznanym mu pomieszczeniu. Jedyną rzeczą, z której się ucieszył to to, że byli tam z nim Igor i Olek. Znajdowali się koło wielkiej rzeźby białego pająka, którym był rzekomo Spiderus ze zdjęcia. Wokół rzeźby stało mnóstwo osób w kapturkach. Wszystkie te osoby oprócz kapturków charakteryzowało to, że wszyscy T-poseowali, ale jedna postać się wyróżniała. Była to osoba w płaszczu, ta, która pokazywała im zdjęcia w parku. Teraz miała ściągnięty kaptur i było widać, że jest dziewczyną. Wyróżniała się tym, że trzymała młodego szaro-kremowego ciemno pręgowanego Kocurka z bursztynowymi oczami, czarną końcówką ogona, bursztynowymi oczami i rudym nosem, jasnokremowym (ale nadal pręgowanym) brzuchem, bielszą szyją (ale bez krawacika), rudymi policzkami oraz chudą i zwinną sylwetką, ciemnymi poduszkami łap, jedną pręgą zaczynającą się na pyszczku, a kończącą przy ogonie, bielutkimi zębami i czerwono-rudo-ciemnym noskiem i różowym języczkiem.
- Jak widzicie, złapaliśmy jakieś randomowe pięćset plusy. Szybko zróbmy coś z nimi, bo Ryszard się niecierpliwi - powiedziała dziewczyna, trzymając kocurka. Kocurek cicho miauczał i burczał, machając łapką i ogonkiem. Piotrek domyślił się, że to on jest tym niecierpliwym Ryszardem.

czwartek, 23 stycznia 2020

Rozdział VII (Mateusz Łakomy)


    Chłopcy po spotkaniu z porywaczami przez tydzień zostali w domu i nie musieli chodzić do szkoły, ponieważ zachorowali. Igor co chwilę kichał, Olek kaszlał prawie cały czas, a Piotrek przestał mówić, z czego najbardziej cieszyli się jego rodzice.
- Szkoda, że jutro musimy wrócić do szkoły - powiedział Piotrek, gdy się spotkali.
- A-psik! I tak długo, a-psik! pozwolili nam siedzieć - odpowiedział Igor.
- No i ta kartkówka z angielskiego - odezwał się Olek.
- Ty to umiesz pocieszyć, a-psik! Nawet mi nie przypominaj.
W poniedziałek chłopcy zasmuceni przyszli do szkoły, a tu dobra wiadomość.
- Ej, wiecie, że pani zachorowała i nie będzie kartkówki - powiedział Wiktor.
- No nie gadaj, to po co się tyle uczyłem? -jęknął Olek.
Na lekcji matematyki pani powiedziała następujące słowa:
- Wyciągamy karteczki!
- O nie - jęknęli wszyscy.
     Pani nic nie powiedziała i zaczęła pisać zadania na tablicy. Na biologii były karty pracy na ocenę, na języku polskim środki stylistyczne (na ocenę), a z historii pan brał do tablicy. WF również nie był łatwy - tor przeszkód - oczywiście na ocenę. Po tak ,,spokojnym" dniu w szkole, chłopcy wlekli się do domu. Gdy dotarli do Biedronki (codziennie niskie ceny) weszli do środka, żeby kupić coś słodkiego. Wychodząc ze sklepu, usłyszeli:
- Chłopcy chcecie zobaczyć małe kotki w piwnicy?
- W NOGI!!! - wrzasnął Igor i pobiegł w stronę domu Piotrka. Koledzy od razu ruszyli za nim. Udało im się dobiec do domu Piotrka i zamknąć za sobą drzwi.
- To chyba był porywacz - stwierdził Piotrek.
- Ale jak udało mu się uciec? - zapytał Igor.
- Nie wiem, ważne, że my mu uciekliśmy jemu - powiedział Olek.
- I co teraz? - zapytał Piotrek...


piątek, 17 stycznia 2020

Rozdział VI (Mikołaj Braciszewski)


      Policja zignorowała zgłoszenie, bo mieli przerwę na pączki. Stwierdzili, że oddzwonią rankiem następnego dnia. Tymczasem porwani chłopcy przemieszczali się w furgonetce trasą dla nich nieznaną. Nie wiedzieli, czym kierowali się porywacze i w jakim celu zostali oni uprowadzeni.
- Co tu się dzieje!?!?!?!? - zaczął głośno krzyczeć Olek, marszcząc brwi.
- Gdzie nas zabieracie?!? - stanowczo zapytał Igor - Nasi rodzice na pewno nas już szukają!!!!!!!!!


    Mężczyźni nic nie odpowiedzieli tylko roześmiali się głośno. Przerażeni chłopcy w akcie desperacji przekrzykiwali się i wzajemnie obarczali winą, który to z nich wpadł na nierozważny pomysł oglądania kotków w piwnicy nieznajomego faceta.
- Zachowaliśmy się jak trzyletnie dzieci – podsumował Piotrek.
- Zginiemy – powiedział nerwowo Igor.
- Telefony zostały w plecakach, a plecaki w sklepie zoologicznym – dorzucił Olek.
- Nie dramatyzuj, trzeba znaleźć wyjście z tej sytuacji – uspokajał Piotrek.
W tym momencie jeden z porywaczy powiedział:
- Heniek, patrz jakie drifty!
- Szybciej, szybciej - popędzał drugi porywacz
    Samochód jechał z dość dużą prędkością. Nagle rozległ się głośny pisk opon i auto z całym impetem wpadło do rzeki.
- O rany!  Moja głowa - syknął Olek.
- Nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony Piotrek.
- Ruszajcie się! Tylne drzwi odpadły! - wrzasnął Igor.
     Przyjaciele zdołali się uwolnić i dotrzeć do pobliskiej komendy policji. Funkcjonariusze, widząc przemoczonych chłopców, zawiadomili ich rodziców. Policja wkroczyła do akcji i ustaliła miejsce rozbitego auta. Szybko zatrzymano uciekających porywaczy. Okazało się, że chłopcy, będąc na wycieczce w Anglii w jednym z muzeów znaleźli małą dyskietkę, która wypadła pewnemu mężczyźnie z ręki. Próbowali oddać zgubę, lecz nauczyciel wołał już klasę do wyjścia. Piotrek, nie mogąc znaleźć kosza na śmieci, wsunął przedmiot do plecaka i zapominał o tym.
   Porywacze chcieli odzyskać dyskietkę, dlatego uprowadzili chłopców. Zawierała ona cenne informacje dla policji na temat grupy przestępczej zajmującą się kradzieżą dzieł sztuki.
  Po północy wyczerpani chłopcy zostali odwiezieni do domu przez nocny patrol policji. Funkcjonariusze z wyższego sztabu zabezpieczyli dyskietkę i przekazali ją do Interpolu.