Nie
ukrywam, że spadł mi kamień z serca, ponieważ nie musiałem zaprezentować mojej
nieistniejącej pracy domowej. Z drugiej strony dźwięk dzwonka alarmowego
oznacza, że pewnie stało się coś niepokojącego. Nasz nauczyciel od przyrody
pozbierał wszystkie swoje rzeczy, kazał nam się szybko spakować i ustawić do
wyjścia na korytarz. Wszyscy w pośpiechu zaczęliśmy opuszczać klasę. W szkole
zapanował chaos, usłyszałem tylko polecenie nauczyciela.
- Kierujemy się na boisko! - próbował
przekrzyczeć tłum dzieci.
Kiedy wszysycy byliśmy już na zewnątrz,
ustawiliśmy się w szeregach i zauważyliśmy wydobywający się czarny dym z okna
kuchni szkolnej.
- Pali się! Pali się! - krzyczało parę osób.
W całym tym zamieszaniu dobiegło do mnie
wołanie "Ej Piotreeek! Piotreek!". Odwróciłem się i
zauważyłem, że za drzewem stoją moi koledzy Igor i Olek. Nie tracąc czasu, podbiegłem do nich.
- Co wy tu robicie? Dlaczego nie byliście na
przyrodzie? - zapytałem zdenerwowany.
- Bo była taka akcja po wuefie, że normalnie nie
ogarniesz!
- Że niby jaka!?
- Anastazji obok szatni wypadł z plecaka jakiś
pamiętnik z mapą w środku!
- Zaczęliśmy to oglądać i czytać, i tak nas
wciągnęło, że zapomnięliśmy o całym świecie. I kiedy tak oglądaliśmy ten
pamiętnik, nagle podbiegł do nas Ryszard, wyrwał nam go i zaczął uciekać,
została nam tylko ta dziwna mapa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz