Zapadła cisza, głucha i
długa cisza. Słychać tylko przyspieszone oddechy i walące serca. Chłopcy rozejrzeli się po
pomieszczeniu. Wszędzie ustawione były figurki kotów, na ścianach obrazy kotów,
podłoga pokryta była czerwonym dywanem,
na nim porozstawiane były różne kocie zabawki. Największy posąg
przedstawiał wielkiego kota z koroną na głowie. Igor stał cały spięty i nieruchomy, na jego twarzy pojawiły się
czerwone wypieki. Piotrek nie spuszczał oczu z dziewczyny i kota. Swoją drogą,
tajemnicza dziewczyna była bardzo piękna, miała zielone oczy i czarne, długie
włosy związane w warkocz, miała w sobie coś magicznego.
- Co się dzieje? - Olek wydobył z siebie słowa przez zaciśnięte zęby.
Tylko na tyle się odważył.
- Cisza!- wykrzyknęła dziewczyna
- Znajdujecie się w „kociej świątyni”. Od teraz Ryszard będzie waszym
panem. Co tak stoisz jak słup soli?- warknęła piękność w kapturze w stronę
Igora.
- Ja, ja, ja…. się boję kotów, na dodatek mam na nie uczulenie -
odpowiedział Igor przez łzy.
- Hahahaha – roześmiała się dziewczyna, a jej śmiech rozniósł się po
całym pomieszczeniu.
Był groźny, a zarazem słuchać w nim było muzykę.
- Czego od nas chcesz, wiedźmo?! - z całych sił wrzasnął Piotrek. Tak
naprawdę porywaczka nie wyglądała jak wiedźma, ale Piotrek nie chciał, aby
zorientowała się, że się jej boi.
- Milczeć! Od teraz będziecie usługiwać Ryszardowi. Każdy z was będzie
dbał, aby koci król był zawsze najedzony i zadowolony.
- O nie, chcę się stąd wydostać, zrobimy wszystko, co chcecie, tylko
błagam, wypuście nas stąd - wyszeptał Igor.
- Nie możecie nas tutaj trzymać, nasi rodzice już nas szukają - wtórował mu Olek.
- I wtedy dopiero popamiętacie -
wykrzyknął Piotrek.
- No proszę, proszę…. – było słychać
słowa podobne do mruczenia.
- Co to? Kto to? Co się dzieje? - zgodnie wykrzyknęli chłopcy i
złapali się za ręce.
- To ja, wasz koci król Ryszard.
Zwierzę podeszło do
chłopców, zaczęło ich wąchać i ocierać o
ich nogi.
- Mimo, że trzęsiecie się jak galareta, wyczuwam, że macie w sobie
dużo odwagi – mówiąc to, kot wskoczył na ramiona chłopców… odwaga, czyste serca
i prawdziwa przyjaźń - wymruczał.
Dziewczynie zabłysnęły oczy:
- Ryszardzie, chyba nie myślisz o tym, co ja?- wyszeptała
- Moja wierna, kochana Anastazjo. Jesteś najcudowniejszą istotą jaką
znam. Jednak twoje serce stało się twarde jak kamień i do dzisiejszego dnia nie
udało się tobie odnaleźć magicznego kamienia, który pozwoli nam w końcu wrócić
na naszą Planetę.
Na twarzy Anastazji
pojawiły się wypieki, które mogły być oznaką złości, ale tak naprawdę okazywały
także nadzieję. „Cudowna Anastazja” - pomyślał Piotrek. Dziewczyna uklęknęła na
podłogę i mocno przytuliła się do Ryszarda, a ten wyszeptał jej coś na ucho.
Niestety chłopcy nie usłyszeli jego słów. Po chwili Anastazja i kot zwrócili
się przodem do przyjaciół. Opowiedzieli o wspaniałym życiu na planecie
Nidavenir, gdzie panowała miłość, dobro, ludzie wzajemnie sobie pomagali,
odbywały się huczne imprezy pełne tańców i śpiewów. Jednak pewnego dnia
mężczyzna o imieniu Jok rzucił urok na
władcę Ryszarda i zamienił go w kota. Nie wiadomo, co było powodem jego
zachowania, wszyscy mieszkańcy starali się być dla niego mili. Ryszard i
Anastazja byli władcami Nidavenir, szczęśliwie w sobie zakochani. A teraz
zostali odesłani przez Joka na Ziemię. Urok może zmienić tylko zielony kamień
ukryty w miejscu, gdzie wzrok nie sięga, uszy nie słyszą, a tylko przyjaźń,
odwaga, dobre serce są w stanie go dostrzec.
Przyjaciele spędzili w
kocim królestwie jeszcze dużo czasu, poznali wszelkie wskazówki, patrzyli na
rozrysowane mapy, zagadki i rebusy.
Dowiedzieli się, że o wystrój świątyni zadbał podstępny Joko, tak , aby
Ryszard i Anastazja od wschodu do zachodu Słońca musieli cierpieć, przyglądając
się kotom. Anastazja okazała się bardzo miłą dziewczyną, Ryszard mądrym
mężczyzną pod postacią kota. Co ciekawe, Igor wyleczył się z alergii i strachu przez czworonogiem. Chłopcy zgodnie
postanowili, że pomogą w odnalezieniu kamienia. Ruszyli zatem….
Coraz ciekawiej się robi 😁
OdpowiedzUsuń